Kto wie, kim będziemy za pięć, dziesięć lat? A za dwadzieścia? W naszą naturę wpisane jest dążenie do rozwoju. Oczekiwanie, że cały czas będziemy „tacy jak kiedyś" lub w końcu upodobnimy się do swojej wymarzonej „idealnej wersji" blokuje rozwój i sprawia, że nie żyjemy rzeczywistością. Rozczarowanie może rodzić konflikty, pretensje, żal… Nierzadko prowadzi do kryzysu.

Kryzys osobisty lub w związku, paradoksalnie, bywa inspiracją do szukania nowych dróg i rozwiązań. Jestem przekonana, że na kryzys można spojrzeć pozytywnie – właśnie jak na szansę. Kryzys poniekąd mówi: „Zatrzymaj się. Spójrz spokojniej na sytuację. Przemyśl przyczyny, jej źródło. Czy rozwiązanie, które Ci się narzuca, na pewno będzie dobre? Czy wiesz, czego chcesz? Jaką chcesz podjąć decyzję?” Panika i pośpiech nie prowadzą zwykle do dobrych rozwiązań.

W osobach, z którymi się spotykam, dostrzegam tęsknotę za szczęściem, trwałą miłością i harmonią życia rodzinnego. Kryzys może motywować do świeżego spojrzenia, odnowienia wyborów i decyzji o zaangażowaniu w budowanie więzi z najbliższymi.

W przypadku związku, przezwyciężenie kryzysu przenosi go na wyższy poziom, staje się źródłem jego trwałości, siły i ogromnej satysfakcji. Wielu parom brakuje jednak wzorców i umiejętności wyniesionych z domu: rozumienia siebie i swoich potrzeb, akceptacji różnic, rozumienia drugiego, czy gotowości do wzajemnego wspierania się. Nawet przy dobrych intencjach z obu stron, nie udaje się unikać konfliktów i narastającego poczucia oddalenia.